Do kolegi naprawić kompa i później wracać z prędkością 11km/h żeby się nie ochlapać-plecak w którym chodzę do szkoły i laptop w nim no i ciuchów szkoda, bo nie na jazdę.
Wardrivingiem tej wyprawy nawet nazwać nie można :D No ale miałem zachciała to pojechałem ;p pierwsze dwie sieci poszły łatwo, podłączyć się na innym MAC adressie, przeskanować podsieć, spisać adresy+MAC, zmienić MAC i adres IP i już Internet jest :D Przy trzecim nadajniku nawet nie musiałem nic skanować, zmieniłem mac na inny niż domyślny i dostałem adres i Internet :D to chwilę siedziałem na przystanku i gadałem z kumplem, który siedział w domu. Szkoda jedynie, że akurat chipset mojej karty bezprzewodowej w laptopie nie jest wspierany przez sterowniki ;p (rzadki model) i nie mam monitor mode, promisc mode i wstrzykiwania pakietów, a bez tego można zapomnieć o zabawie...
Przed 14 kumpel pisze na gg czy bym nie pojechał gdzie :] odp. pewnie tak. Umówione o 16 start, żeby każdy zjadł itp. Przyjechałem do niego tak jakoś na 15:50 to mówi, jeszcze 10min mam... to ja pojechałem tak coś się przejechać(4km) i wróciłem do niego, trasę On planował, ja jedynie nie spodziewałem się na 100km i nie zjadłem do "syta". Problem miałem w ropczycach bo sił już pedałować prawie nie miałem, czujka od licznika się przekręciła i miałem problem ją ustawić a gdyby nie to miałbym większy rekord prędkości jak te 50km/h. Lampkę rozwaliłem, podczas <wc> upuściłem ją przypadkiem, niby na trawę spadła, ale rączka się rozwaliła i tego raczej już nie skleję. Plecak zdarłem gdzieś po 25km trasy i przywiązałem do kierownicy(KUBUŚ :D), mundurek szkolny miałem jako bluzę i kiepściutko przepuszczał powietrze, toteż spocony byłem okrutnie, no ale to wyrzuciłem także i przywiązałem do ramy. Została tylko koszulka, szal i kurteczka i dało radę w domu nawet suchy byłem. Opis kiepściutki i poplątany no ale. REKORD jest-dobry czas, a nogi to ledwo mi się pupy trzymały wczoraj. Mapka, tylko Amarok się ze swoim info akurat wtedy wepchał, a ja taki byłem zmęczony, iż nie sprawdziłem nawet jak screen wyszedł.
Gram sobie kulturalnie z kumplami na LAN w TrackManie, telefon od kolegi i pytanie standard "nudzi Ci się?" wiedziełem o co biega, więc odpowiedziałem nie z racji godziny. Kolega opowiedział sytuację, więc pomyślałem, a co mi tam. Pobiegł na "przechadzkę" a tu GPS coś niedziała w telefonie i dystansu nie liczy, zadzwonił po mnie abym go gonił na rowerze i liczył dystans jaki przebiegł. Do czasu jego gonitwy średnia ok. 28km/h byłoby dużo lepiej bez mgły i na mocnych bateriach w lamce bo mi podupadały po 5km trasy... bałem się jechać szybciej bo jak bym w coś trafił to... Dogoniłem go po jakiś 12-13km i później już jechałem równo z nim(ja jechałem, on biegł). Ostatecznie kolega byle 20km przebiec non stop, średnia Jego ok. 11km/h.
O 16 kumpel dzwoni czy jadę z nim na Rzeszów po licznik :) Sobie myślę-jadę. Kolega wrócił ze szkoły autobusem, do domu szybko. Zamiana plecak>rower i na Rzeszów :] Ok. 16:27 wyjechałem i bucik za kolegą, spotkałem go w Głogowie na rondzie i odtąd jechaliśmy razem, na Jasionkę nową drogą(dłuższa ;/) i but, tunel aero raz ja, raz on :P przy lotnisku złapał go skurcz ^^, minutka przerwy i ogień dalej, jednak obok Rojaxu byliśmy gdzieś 17:10 :( I "misja" się nie udała. Marszałkowska>Na 3-go, Most jakiś tam :D Nowe miasto, tam gdzieś po chodnikach kółeczko i znowu most-obok ryneczku, Grunwaldzka i dom. Przed ryneczkiem na drodzę jadę za Nim w odległości ok. metra może mniej, ktoś wybiegł na chodnik, On hamulec ja odruchowo też, niestety przedni i tył mi podniosło na jakieś 30-40 stopni ponad ziemie, szczęście, że nie było przymarznięte bo gleba by była, a za mną znowu auto jechało.
O 20 wyjazd z Głogówa z kumplem. Kierunek Rzeszów, prosto na Hetmańską, do Rzeszowa prawie non stop robiłem za tunel aerodynamiczny ;p Pogadaliśmy z 45 min z "ziomkiem" i jazda dalej. Odtąd zaczęło już tak bardziej padać, śnieg z deszczem :( Nowe miasto i gdzieś tam On poprowadził, że wyjechaliśmy na drodze do Jasionki(od Rzeszowa), tam już fajnie szło z wiatrem to 30km/h+ szło bez większych problemów. Bez błotników... bluzę którą przeważnie brałem na rowerek mi wyprali w domu o i ubieram a tu mokra ;/ no i musiałem na szybko coś skołować trochę przykrutkawe i w końcu dupe mi zmoczyło... Na Lipiu itp. jak trafiłem na kałużę większą to miałem prysznic po twarzy ;/ Vmax=ustanowiłem na tym rowerku=67.6km/h jakiś zjazd z mostu, gdzieś jak od Łańcuca by się jechało to w Rzeszowie rondo przy kościele czy kaplicy i zjazd w prawo. W domu przemoczony, łydki i uda spodnie suche, reszte mokradło istne, buty, plecak no wszystko, nawet obydwie koszulki z tyłu jak ładowało mi po dupie wodą. Mam nadzieję, że nie zachoruje ani nic z tych rzeczy. Na tą wycieczkę by się kominiarka i okulary BARDZO przydały. Mapka z trasą mniej więcej chyba taką jaka była.
W końcu ruszyłem dupsko w 2009 ;p Mała trasa bo tak jakoś się na więcej nie chciało. Niestety deszczyk leciutki padał potocznie mówiąc mżawka i w niektórych momentach pod koniec trasy dawało po twarzy. Rower musiałem drzeć na rękach w pierwszą stronę 150m(żeby się nie obrudził) i w drugą to samo, bo na drodze to mam istne bagno... Trasa kruciutka
Nie było czasu wyrywać się gdzieś dalej to tak sobie strzeliłem malutką. W Głogowie ludzie siedzą ;] Na Zabajce też spotkałem "rówieśników" Wola Cicha, Lipie, Rogoźnica też :D
Dzisiaj pojechałem z Kundellem. Wydarł nas na błoto :D ale jak już troche poszło to dalej nie obchodziło. Ucieszony z wyjazdu bo 27.90 średnia do Rzeszowa i z Rzeszowa nie zeszła na 100% z 25km/h ;p Trasy nie pokażę, bo nie mam prawie zielonego pojęcia GDZIE JA BYŁEM. Widzicie tu gdzieś napis Deore LX ? bo ja nie
Do jednego kumpla przegrać mu filmy i sobie też jedną gierkę od niego(przy okazji też parę filmów). Do drugiego, przesłać 40GB :D pograć w Soldata i do kumpla podrzucić kasę za przelew i zakupiłem właśnie "Symfonia C++ Grębosz 2 TOMY" i będzie edukacja :D Jak nie przypadnie programowanie nawet trochę(a raczej powinno) to biorę się za sieci(tutaj przynajmniej jest już jakaś praktyka i teoria).
Przeważnie asflalt, teren lubię ale w miarę suchy, za to błoto uwielbiam tylko jak jestem uwalony na całego, nienawidzę jak mam przejechać po błocie tylko kilkadziesiąt metrów=stracony czas na mycie roweru.