Z "kulegą", że chce być anonimowy nawet co do imienia to postanowiłem go tak nazywać. Miałem 8min na zebranie się i opróżnienie, ale przyjechałem o 4-5min po czasie, a i tak musiałem na typka czekać ^^. 21:20 i ruszamy, "kulega" ciągnie przodem, ok 35-40km/h i tak do Rzeszowa, na Marszałkowskiej jakaś babka z auta nam macha i śmieje z chłopakiem/mężem. Na światłach się ścigałem to skrzyżowanie pierwszy, dalej już Oni. Światła to my dojeżdżamy i lady fajną minę zrobiła. Na światłach znowu pierwsi i później ciskam ile się da obok Urzędu wojewódzkiego, niestety ale skręcali znowu w lewo i tak wyszło, Policja także a my przejeżdżamy na żółto/czerwonym :D Na pizze do Domaru i jedziemy dalej. W kolana było mi trochę zimno, temp 11-14 stopni. Koniec trasy to o 1 w nocy przez las po piaszczystej drodze, "kulegą" miotało jak skręcił lekko kierownicą jak wolno jechaliśmy to po lesie darliśmy 25-30km/h. Trasę zrobię później bo teraz jadę na Żwirownie - Lipie :D
Rano płyn do mycia naczyń i nacierać oponę tam gdzie wchodzi w obręcz :D Później napompować i ruszam do szkoły. Płyn był potrzebny, bo tak przeczytałem gdzieś na forum, że ktoś robił jak mu opona nie chciała się ułożyć równo do obręczy. Do Rzeszowa średnia 35km/h :) Warszawska, patrze a tu "dziadziuś" śmiga mniej niż 30km/h, ja 40km/h i mijam, za chwilę patrzę do tyłu "dziadziuś" na ogonie siedzi i cieszy :) Śmigamy po łączeniach(ostro wybijało), sobie myslę odpuścił, patrzę, a jednak nie :D No to myślę, już dobra droga, chwilę max, przyśpieszam, niecałe 50km/h dalej za mną :D 52km/h patrzę, a tu niestety problemy miał rowerzysta z kierownicą i mu wariowała, nie widziałem sensu przyśpieszać, bo gdzie się ścigać jak ktoś stery ledwo utrzymuje. Podjechał Pan i chwilę gadaliśmy, na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Kochanowskiego pojechał w stronę Kochanowskiego, paru dojeżdżających gdzieś wstępnie jechało dośc szybko ale przy 30km/h brałem wszystkich :D Spod świateł naturalnie całe skrzyżowanie przejeżdżam pierwszy i jadę sobie między autami. Wracało się nieźle, ok. 1km za TIRem i tutaj też Vmax ustanowiony. Później przejażdżka z kumplem, momentami szło nieźle, innymi się wlekliśmy, ogólnie pogadać pojechaliśmy, żeby chociaż jechać rowerem, a nie gadać stojąc bo itak miałem dobić dzisiaj do 60km. Pod sklepem wheelie próbowałem i zatrzymywanie się na przednim kole.
Pozdrowienia tutaj dla "dziadziusia" wiek myślę ok. 55-60 lat, żebym ja w takim wieku śmigał też tak nieźle na rowerze. Także dla jednego kierowcy, który ładnie mnie wpuścił, bo inaczej musiałbym się wpychać, no i dla jeszcze jednego, z którym się ścigałem na światłach :P Opel Astra chyba, poj. blisko 2.0, całe skrzyżowanie oczywiście należało do mnie, później nie ma co próbować bo i tak w dupe dostanę.
Trasa>Lotos(Glimar) Biedronka na Niwie>Wola Cicha>Lipie>Rogoźnica>Jasionka>Tajęcina>Wysoka Głogowska>Sokołowianka>Przewrotne>Styków>Dom> Obstawa w towarzystwie 2 odkurzaczy :P Później chwile leżałem, w Warcrafta III z Mietkiem i Riviq napisał, żebym na stadion przyjechał. Pojechałem, chwile gadałem z Minkiem i ich spotkałem ^^ Pod delikatesy centrum, wesołe miasteczko :D Wyśepili karuzele za 2.70 dla 4 osób, aut im nie dali ale i tak się chłopaczki cieszyli. Później stadion to śmich na maxa i do domu, w połowie drogi gdzieś kapcia złapałem i zmieniłem właśnie dętkę żeby móc jutro do szkoły jechać. Na początku coś nie chciała opona zejść, później myślałem, że zejdzie długo bo nigdy nie umiałem dętki wymieniać i schodzilo mi to ok. 1h, ale założyłem w mniej niż 5min :D Całość zeszła ok. 25min ^^ Ale też pisałem z kumplem na gg.
Do szkoły bym zaspał, czekałem na autobus Kolbuszowa :D to gadałem z kumplem na przystanku. Wolno dość jechał 50 w porywach 60. W rzeszowie już dość szybko. Spowrotem deszcz padał to plecak w worek na śmieci :D I jedziemy ;/ Prędkość ok. 28km/h przez cały Rzeszów, tylko mieć okulary z wycieraczkami i wolne dłonie i można śmigać. Tak ok. 10km jechałem w deszczu(w Rzeszowie momentami niezbyt miło było). Później szło tak o no i w miarę mało wody było na asfalcie. Rogoźnica, MPK mnie minął to ułożyłem sobie w miarę dobrze "worek" w dłoni i jechałem za nim, przerzutki zmieniałem lewą ręką, chociaż zmieniałem te tylne no ale przedni hamulec ważniejszy. Tak ujechałem z kilometr i worek mi się przekręcił i opona go trochę popruła no i odpuściłem bo bym miał problem z ogarnięciem tylu rzeczy naraz w takich warunkach. W domu, odrazu do wanny i kąpiel. O 18 basen i później podrzucić kumplowi pendrive z Warcraftem III i tak jakoś wyszło, że dość mi się chciało jeździć to pojechałem na Wolę Cichą>Lipie>Rogoźnica>nowa droga na Wolę Cichą>Wola Cicha>Zabajka>Orliki i tutaj było 55km to wydarłem rower na obwodnicę i do domu. Na CPNie na "Wygodzie" równiutko 60km to jadę ucieszony do domu.
Do szkoły tak o :) W głogowie dopadłem ogórka(stary autobus PKS) i jechałem za nim aż do ronda Jana Pawła II w Rzeszowie, jak przyszło kręcić non stop 70km/h to myślałem, że buty pogubię... AvgSpeed:49km/h :D Spowrotem na warszawskiej podłączyłem się pod ciężarowy samochód, za mną jechał jakiś typek to jak odpuściłem przy Rogoźnicy to śmiał ze mnie, że tak jechałem. Później na Żwirownie, zabrałem aparat to jest parę filmików jak skaczemy i fotek, ale narazie to tylko użytek prywatny. Jak już ciemno było to jeszcze raz na Żwirownie do Cinka bo całą noc łowi ryby z kuzynem i wujkiem, po piwo do Głogowa i zaraz do domu.
Tym samym dzisiaj pobiłem swój prywatny rekord Vmax=73.2km/h za autobusem po prostej.
Do szkoły średnia ok. 33km/h darłem ok. 2km z prędkością 50km/h za MPK, koleżanka siedziała na tyłach i akurat mnie zauważyła to śmiała(nie wiem czy ze mnie ;d). Spowrotem się wlekłem na dość wysokiej kadencji z mniej więcej stałą prędkością 24km/h i wieczorkiem mnie wyniosło aby się przejechać. Dom>Szkoła>Dom>Głogów>Zabajka(pzdr. dla Agaci)>Wola Cicha>Lipie(pzdr dla Agnieszki-chyba to Ona była :D)>Rogoźnica>tam po nowym asfalcie sprawdzałem sieć dróg i bez trzymania między pasami jeździłem>Wola Cicha>Niwa>Głogów>basen>wydarłem rower na obwodnice i obwodnica i do domu przy b. wysokiej kadencji.
Do szkoły tak oo się jechało. Spowrotem za to szło wypasik. Po SQL, telefon do Mietka czy pojedzie na żwirownie, on no to pewnie tylko rower mi trzeba zrobić(z MTB składaka-skrócenie łańcucha), wpadłem do niego z rozkuwaczem i 5min i zrobione :) Później podnóżkę chcieliśmy odkręcić ale zapieczone a klucze marnej jakości to piłka do metalu i po podnożce. Pojechałem do domu, zjeść jeszcze coś i zaraz po mnie przyjechał. Mietek jak to Mietek, nawet w zimie dla niego woda ciepła to odrazu wskoczył, ja po 5min. Później chwile poskakałem na główkę, ostatni skok tak kiepsko wyszedł, że moment mnie "opaliło" i się ubraliśmy i domu.
W pierwszą strone wiało masakrycznie. 25km/h bez męki to był dobry wynik, w Rzeszowie nawet drogi nie pomyliłem, Kończy się Rzeszów, zaczyna Chmielnik(droga odrazu dziurawka). Stanąłem przy takim zakręcie ok. 45 stopni, patrze na dach a tu jeden sektor i chyba z 6 paneli(anteny WiFi), sobie myśle to ładnie ja już wysoko jestem, patrze a tu Rzeszów widać lepiej jak z Zalesia. Muszę tam kiedy pojechać z yagą 16dbi albo panelem 18dbi i laptopem. W Chmielniku niestety drogę pomyliłem i pomyłka wynosiła jakieś 2km łącznie. Spotkałem Bombę i Sponsora, dalej Derka i do lasu zobaczyć trasę do DH :P Masakra, w życiu bym tam nie zjechał na pełnej prędkości, z pierwszej bandy bym pewnie wyleciał(zapomniałem zrobić foty). Później gdzieś asfalt i Derek jakoś prowadził, rozstanie przed Tyczynem, On do siebie, ja przez Tyczyn na Rzeszów. Kilometr od rozstania, prosta droga na północ i wiatr się nie odwrócił to teraz wiał od tyłu :D Szło 35km/h lekko, aż szkoda było zjeżdżać na ścieżkę rowerową przy Zalesiu, bo przegapiłem łagodny wjazd na nią i musiałem stanąć przy przystanku i przenieść rower przez rów :P V.Max-na Chmielniku, dałoby się z 70km/h ale pierwszy raz tam byłem, asfalt też nie najlepszy no i bez okularów, lepiej przyhamować jak leżeć w rowie i "kwiczeć".
Najpierw z siostrą i Kacprem jakieś 10km może ciut więcej no to tempo ok. 15-16km/h, później od domu do Rzeszowa to szło fajniusio :D I średnia się podniosła i czas mnie zadziwił. Przyjmę, że jakieś 13-14km w jakieś 20min, bo mam banię kiedy patrzyłem na zegarek przy wyjeździe czy przed siusianiem czy po. Rzeszów, ul. Warszawska :D MPK mi uciekał, ale dałem radę i udało się powoli wyminąć auto i jechać sobie czasami na luzie za MPK, darłem tak większość owej ulicy z prędkością ok. 45km/h. Rzeszów spokojnie, po drodze spotkałem Kundello i Masakrę typek na przejście zajechał wyczynowym rowerkiem wjazd oryginalny bo "wheelie" i sobie jedzie spokojnie, przez przypadek zapomniałem skręcić i zobaczyć gdzie Masakra mieszka i musiałem obok Heliosa zawrócić, problemów ze znalezieniem Jej domku nie miałem. Później Zalesie-górki(pierwszy raz tam w życiu byłem) i powiem, że fajne, nie trafiłem chyba jednak dokładnie tam gdzie miałem :( Później wzłuż Wisłoku rundka i do domku.
O 20 wyjazd z Głogówa z kumplem. Kierunek Rzeszów, prosto na Hetmańską, do Rzeszowa prawie non stop robiłem za tunel aerodynamiczny ;p Pogadaliśmy z 45 min z "ziomkiem" i jazda dalej. Odtąd zaczęło już tak bardziej padać, śnieg z deszczem :( Nowe miasto i gdzieś tam On poprowadził, że wyjechaliśmy na drodze do Jasionki(od Rzeszowa), tam już fajnie szło z wiatrem to 30km/h+ szło bez większych problemów. Bez błotników... bluzę którą przeważnie brałem na rowerek mi wyprali w domu o i ubieram a tu mokra ;/ no i musiałem na szybko coś skołować trochę przykrutkawe i w końcu dupe mi zmoczyło... Na Lipiu itp. jak trafiłem na kałużę większą to miałem prysznic po twarzy ;/ Vmax=ustanowiłem na tym rowerku=67.6km/h jakiś zjazd z mostu, gdzieś jak od Łańcuca by się jechało to w Rzeszowie rondo przy kościele czy kaplicy i zjazd w prawo. W domu przemoczony, łydki i uda spodnie suche, reszte mokradło istne, buty, plecak no wszystko, nawet obydwie koszulki z tyłu jak ładowało mi po dupie wodą. Mam nadzieję, że nie zachoruje ani nic z tych rzeczy. Na tą wycieczkę by się kominiarka i okulary BARDZO przydały. Mapka z trasą mniej więcej chyba taką jaka była.
Przeważnie asflalt, teren lubię ale w miarę suchy, za to błoto uwielbiam tylko jak jestem uwalony na całego, nienawidzę jak mam przejechać po błocie tylko kilkadziesiąt metrów=stracony czas na mycie roweru.