O 16 kumpel dzwoni czy jadę z nim na Rzeszów po licznik :) Sobie myślę-jadę. Kolega wrócił ze szkoły autobusem, do domu szybko. Zamiana plecak>rower i na Rzeszów :] Ok. 16:27 wyjechałem i bucik za kolegą, spotkałem go w Głogowie na rondzie i odtąd jechaliśmy razem, na Jasionkę nową drogą(dłuższa ;/) i but, tunel aero raz ja, raz on :P przy lotnisku złapał go skurcz ^^, minutka przerwy i ogień dalej, jednak obok Rojaxu byliśmy gdzieś 17:10 :( I "misja" się nie udała. Marszałkowska>Na 3-go, Most jakiś tam :D Nowe miasto, tam gdzieś po chodnikach kółeczko i znowu most-obok ryneczku, Grunwaldzka i dom. Przed ryneczkiem na drodzę jadę za Nim w odległości ok. metra może mniej, ktoś wybiegł na chodnik, On hamulec ja odruchowo też, niestety przedni i tył mi podniosło na jakieś 30-40 stopni ponad ziemie, szczęście, że nie było przymarznięte bo gleba by była, a za mną znowu auto jechało.
O 20 wyjazd z Głogówa z kumplem. Kierunek Rzeszów, prosto na Hetmańską, do Rzeszowa prawie non stop robiłem za tunel aerodynamiczny ;p Pogadaliśmy z 45 min z "ziomkiem" i jazda dalej. Odtąd zaczęło już tak bardziej padać, śnieg z deszczem :( Nowe miasto i gdzieś tam On poprowadził, że wyjechaliśmy na drodze do Jasionki(od Rzeszowa), tam już fajnie szło z wiatrem to 30km/h+ szło bez większych problemów. Bez błotników... bluzę którą przeważnie brałem na rowerek mi wyprali w domu o i ubieram a tu mokra ;/ no i musiałem na szybko coś skołować trochę przykrutkawe i w końcu dupe mi zmoczyło... Na Lipiu itp. jak trafiłem na kałużę większą to miałem prysznic po twarzy ;/ Vmax=ustanowiłem na tym rowerku=67.6km/h jakiś zjazd z mostu, gdzieś jak od Łańcuca by się jechało to w Rzeszowie rondo przy kościele czy kaplicy i zjazd w prawo. W domu przemoczony, łydki i uda spodnie suche, reszte mokradło istne, buty, plecak no wszystko, nawet obydwie koszulki z tyłu jak ładowało mi po dupie wodą. Mam nadzieję, że nie zachoruje ani nic z tych rzeczy. Na tą wycieczkę by się kominiarka i okulary BARDZO przydały. Mapka z trasą mniej więcej chyba taką jaka była.
W końcu ruszyłem dupsko w 2009 ;p Mała trasa bo tak jakoś się na więcej nie chciało. Niestety deszczyk leciutki padał potocznie mówiąc mżawka i w niektórych momentach pod koniec trasy dawało po twarzy. Rower musiałem drzeć na rękach w pierwszą stronę 150m(żeby się nie obrudził) i w drugą to samo, bo na drodze to mam istne bagno... Trasa kruciutka
Przeważnie asflalt, teren lubię ale w miarę suchy, za to błoto uwielbiam tylko jak jestem uwalony na całego, nienawidzę jak mam przejechać po błocie tylko kilkadziesiąt metrów=stracony czas na mycie roweru.