trasaKundello mnie zbaniował jak pokazał na zumi który wjazd.
Dojechałem tam 15:58 i czekam :P On też czekał przy Delikatesach Centrum obok skrętu na Bratkowice za Rzeszą...
Jakieś tam smsy poszły, Kundello napisał, że jedzie na Bratkowice i akurat ja wtedy ruszyłem go gonić, dzwoniłem do niego ale nie odbierał to nie było mu jak przekazać STÓJ !! :P A skrótami nie chciałem jechać, bo trasy za specjalnie nie oglądałem i nie wiedziałem dokładnie jak jechać ^^.
Spotkaliśmy się dopiero gdzieś za Bratkowicami chyba i później już razem.
Podjazdy były ^^ Jeszcze później głodny zacząłem być. Przy Racławówce dopadłem sklep jakiś i kupiłem czekoladkę i kubusia. Na Dąbrowskiego rozstaliśmy się z Pawłem, ja natomiast zacząłem odczuwać ból gdzieś za Warszawską w okolicach między "interesem" a bruchem/żołądkiem ale jechałem dalej, przy Zaczerniu momentami tak bolało, że uważałem, żeby przypadkiem nie glebnąć i napisałem do szwagra, żeby po mnie wyjechał. Odpisał dopiero przy Rogoźnicy, a ja go zrozumiałem, żebym sobie odpoczął i w końcu dojadę do domu a On wyjechał. Napisałem mu ciut niemiłe rzeczy i wyłączyłem telefon jak wysłało, szukałem pozycji na rowerze, dzięki której ograniczę ból. Znalazłem - leżeć na kierownicy i wolno pedałować, 25km/h, dojechałem do Ronda w Głogowie, na chodnik i się wlecze, patrze a tu szwagier jedzie, jeszcze tylko chodnik, władować rower na pakę i jak się jebnąłem na pace tak tyle ^^... W domu miejscami masakra, leżałem chwilę na łóżku i mamuśka robiła mi jedzenie, zeszedłem na dół na wpół zgięty i jakoś zjadłem, później chwila kompa i oglądnąłem 2 odc. Dr. House bo zegarek sobie przestawiłem i o 2 gdzieś dopiero usnę, wcześniej to ciężko by było...
Dzisiaj, nie boli, ale coś tam odczuwam w tamtych okolicach.
Vmax na jakiejś góreczce, dość kiepski asfalt no i brak znajomości zjazdu, wiatrem już konkretnie wiało przy tej prędkości.