Do sklepu i później ciągnięcie Kacpra z autkiem. Później zaczęło padać to poszedłem z mamuśką na basen, w drugą stronę Ja za kierownicą Mercedesa, model: 126p :P
Na Żwirownie i wieczorkiem na trase W drodze na Wysokę, pr:35km/h na wysokiej podobnie i dogania mnie rowerzysta na nowej kolarce "Giant" powitanie, "Ty to powinieneś w peletonie jeździć" Rozstaliśmy się na Tajęcinie, a do tego czasu gadaliśmy o paru rzeczach. Przed wyjazdem obok Medynii Głogowskiej zobaczyłem polną ścieżkę, sprawdziłem na TrekBuddy mniej więcej trasę i pojechałem, przez chwilę fajna traska a za chwilę niesamowite dziury. Wyjechałem gdzieś na asfalt to zapytałem o drogę, szybko wytłumaczona i jadę. Później jedynie do kuzyna spytać czy licznik doszedł i do domu. Robione telefonem, 2Mpix, ale optyka to nie za dobra :/ Chodź nie które zdjęcia wychodzą nieźle. Średnią wydzierałem z 19km/h która była zrobiona w drodze na Żwirownie, ok. 15km
Z Mietkiem na Lipie, pojeździliśmy po stawach, do domu. Rzeszów na lody(myszka :D ) Przed wyjazdem Mietkowi trochę za bardzo napompowałem dętkę i pękła na pierwszej lepszej dziurze, raczej z racji klejenia bo też mu się dętka przecierała ^^ Pożyczyłem mój stary i pojechaliśmy, ledwo wsiadł i dupa go bolała, więc ciągnęliśmy ok. 30km/h Przy powrocie jakoś nie było nikogo chętnego jechać więcej jak 25km/h i od drogi na lotnisko musiałem jechać sam, bo Mietek skręcił do "miłości". Jak wracał dzwoni, że na budy jedziemy no to pojechałem :P Władowaliśmy się na waleta, 10 min w wodzie i do domu. Ciemno już było i zimne powietrze a tu trzeba mokrym wracać do domu ^^
Do Rzeszowa PKSem, "kulega" rowerem darł, do NSB po rower, luzów nie ma, amorek chodzi świetnie. 40 zł za tę usługę, spotkanie z "kulegą" pod Wielką i powrót do domu. No i później jazda, GPS mnie denerwował bo mu coś nie pasowało(albo sygnał, albo coś z komunikacją BT) to go wyłączyłem. Trasa: Styków>Widełka>Kolba>Sędziszów>kierunek Krk>obwodnica>w kierunku Rzeszowa>obwodnica Rzeszowa od Krakowskiej do Ronda Pobitno>Wiadukt Tarnobrzeski>Warszawska>Dom. Wersja sport w wykonaniu "kulegi" od Sędziszowa do Świlczy, z tyłu się czasami trudno jechało. Na obwodnicy w Sędziszowie, Ukrainiec TIRem śmigał i to równo, wziął taki łuk, aby nas ominąć, że myślałem, iż przejedzie się po tych wszystkich ostrzeżeniach o skręcie, ale jakoś udało mu się tego uniknąć.
Do Rzeszowa rower zawieźć do naprawy, szwagier autem ruszał równocześnie ze mną, ale wolałem rower. Szwagier uciekł mi na 30m, gonitwa, możliwość wyminięcia ciut inną drogą przez wyskok(pr. 35-40) i uciekłem mu na jakieś 0.5km zanim wyjechał :P 1 próbowałem podpiąć się pod wywrotkę, udało się ale za 50m skręcała, 2-ga próba za inną, wydawało się, że nic z tego ale dałbym radę gdybym nie odpuścił, później probowałem gonić bez żadnego tunelu aero ale niestety przyśpieszała za bardzo. W Rzeszy wyminąłem paru ludków, Marszałkowska zeskok z przystanku, za PKS, Wiadukt to wymijanie aut, podjechałem na skręt i nie zanosiło się na światła to rower w górę, trawą na przejście i jedziemy :) Dzisiaj padało i jest mokro i prawdopodobnie jeszcze będzie padać, a po rower trzeba jechać i pasowałoby jeszcze z 90km nakręcić, aby było po 6-ciu dniach te 300km.
Sklep, Do "kulegi", miało być południe a poszła północ. Diagnostyka roweru, dalej coś strzela, zamiana pedał? Dalej strzela :/ Poręby Wolskie czy coś takiego, Dzieweczka wiek ok: 14 lat, Prowadzi Ukrainę, mijamy, "kulega" pomagamy ? moja odpowiedź to była chyba: a no można, hamulce, nawrót "kulega":Może pomóc, dzieweczka: "Może" ^^ Raz, dwa, mała moja pomoc w postaci trzymania rowerka w górze, łańcuch pospadał i się trochę wciął, nałożenie, oczywiście jak to bywa mało naciągnięty, poszła rada, aby jej ktoś tylne koło bardziej w tył przesunął i jedziemy dalej. Po terenie czasami prędkość 30+ i po dołach, poszła tylna dętka "kuledze". Od Kamienia siedliśmy chyba chwilę na PKSa, później w Sokołowie ja siadłem, kolega pojechał dalej, mijamy go(PKS i JA mijaliśmy "kulege"), udało mu się podłączyć, ciągnęliśmy tak chwilę, na którymś podjeździe ja odpadłem choć może bym i się utrzymał, "kulega" darł dalej, zjazd, przystanek, On odpuszcza a ja czekam na PKSa :P I powtórka, tylko, że tym razem kierowca na 80% nie jechał szybko obok niego i bez problemu jechaliśmy nadal we dwóch. Tak jeszcze chwile i na końcu zjazdu, kierowca do spodu i nas zgubił. Zapomniałem migotek, więc jechałem z przodu, większa połowa trasy obok siebie. Brakuje jedynie 6.5km w tym miesiącu aby wyjść 50km/dzień i przynajmniej 50km/dzień postaram się zrobić. Jutro od 9-10 w Rzeszowie, zostawiam rower w NSB i przegląd amorka i likwidacja luzów na sterach, a ja pewnie sobie będę chodził za książkami, szkoda, tylko, że ma padać i będę chodził sam. Trasa:
Sklep, Rzeszów z "kulegą" jego sprawy, później moje(optymalniejsza trasa), Lary Zębatka na Hetmańskiej. Przesmarowanie całej korby(często się trochę śmiali, bo ja nie w temacie co tam dokładniej w środku jest i do jakich części da się to rozbierać). Amorek - odesłanie do NSB(Lecha :D) No i luzy na kierownicy. W NSB podobnie, szybka diagnoza amora, za stery i korbe = 60zł, za amorek także, no chyba, że częściowa rozbiórka to 50%. Umówiony na środę, 5.08.2009. "kulega" mówił, że za 60 zł to się nie bardzo opłaca(korba/stery), pomyślał coś, ja się poszedłem dopytać jak się to dokładniej rozkręca czy trzeba jakieś klucze(raczej nie trzeba). No to pojechaliśmy prosto do "kulegi" rozbieranie, łożyska maszynowe wydarte, później się okazuje, że ich za bardzo nie kupi. "Kulega" wrócił, to rozedarł te łożyska i tak przesmarował. Dzisiaj potestuje.
Powrót z Rzeszowa, za TIRa "kulega" odpuścił, a ja dre dalej, za chwile patrze, lewy kierunek i wymijamy ciężarówkę" coś jeszcze bym dalej pociągnął ale kierowca śmiesznie jeździł(gaz/hamulec).
Przeważnie asflalt, teren lubię ale w miarę suchy, za to błoto uwielbiam tylko jak jestem uwalony na całego, nienawidzę jak mam przejechać po błocie tylko kilkadziesiąt metrów=stracony czas na mycie roweru.