Z Mietkiem, licznik się psuje i tyle co mapką się sugeruje. Ok. 60 będzie bo nie liczę na mapie, jazdy do Mietka i do sklepu parę razy. Mietek w Rzeszowie 1m za mną i 40km/h :D Woda z moich opon ładuje po nim a ten mówi "szybciej szmato". Vmax mniej więcej poznawałem po kadencji i przerzutkach
Fabryczna do Cinka jak łowi ryby, Lipie-chwile poskakaliśmy, Budy-chwile na główkę, próbowaliśmy front flipa robić czy jak kto woli salto. DO Cinka i do domu.
Żwirownia, w 1-wszą stronę średnia 30km/h pod górką troche mniejsza, spowrotem średnia spadła do 24km/h na treningu? Podwyższyła się do końcowego wyniku.
Do szkoły za PKSem(3km), 1km samemu i złapałem MPK :D Zejść z rowera, poczekać na przystanku ze schowanym rowerem, jak się zatrzyma to biegiem po rower i za nim ^^, próbował mnie kierowca zgubić, ale stary JELCZ i manualna skrzynia to mu się ta sztuka nie udała, 2x zatrzymałem auta, żeby MPK mogło się włączyć do ruchu po przystanku to kierwca wtedy już odpuścił próbowania mnie zgubić :D Warszawska już samemu, na Cieplińskiego znowu MPK wpuściłem(dzień dobroci ?). 6 osób w całej szkole, 4-chłopców, 2-dziewczyny, no i ja z kumplem, nauczyciel nawet nas nie wołał na lekcje, pomogliśmy ustawiać stoliki i firanki zdjąłem i pojechałem do domu w deszczu, na Warszawskiej złapałem 27 to jechałem za nim do osiedla, zgubiłem go przy skręcie na Niwie, bo myslałem, że skręca, złapałem w Głogowie, na osiedlu on skręcał ja sam.
Dane z czasem takie trochę orientacyjne, bo dzień pierwszy zwalonego licznika, dokładniej dolny przycisk odpowiadający za przełączanie funkcji nie działa, zapewne po błotkach i wodzie, no i to tyle co oglądam średnią bo wyświetla się kropka jak utrzymuję średnią i wyliczam jaki czas jest. Do Warszawskiej autem, tam wyciągam rower i jadę, później znowu na auto i do domu, następnie na Żwirownie, później na Lipie(Żwirownia) i znaleźliśmy fajną skarpę o wys. 2-3m, głęboka woda, 4-6m to na nogi da się skakać, na główkę się boje trochę nie o zawalenie w dno, ale o złe podejście do wody :P W dno wątpie, że by się dało uderzyć bo próbowałem na nogi jak najmniejszą objętością ciała skakać i nie dotchnąłem, a na główkę się leci pod kątem a nie pionowo.
Przyjazd po Mietka, ciasteczka do sklepu i w drogę :D Pierwsze "bagno", to rozpęd jak idzie a tu koło tonie do 3/4 wielkości :D Szok, Mało nie wyhukałem, rower wydzieram i jedziemy dalej. Później to byle jakieś sensowne kółeczko zrobić po bagnach, Mietek dostał wcire, bo na starym rowerze jechał i ja też tempo narzucałem.
Do Ryty>Żwirownia>parę filmików, obczaić inne stawy ale i tak Żwirownia najlepsza, poradziliśmy trochę co do przedłużenia wysepki i pewnie niedługo trzeba będzie zrobić to bo powoli się to nudzi. Ale już mamy małe pomysły co do urozmaicenia :D 1 pomysł, kumpel poskłada WSK, długą line :D On po drodze, jeden w wodzie i gaz :D Reszty nie zdradzę. Później na Rzeszów za skuterem to ok. 40km/h. Warszawska>Marszałkowska>Grottgera>Cieplińskiego>Hetmańska>obok biedronki ale zamknięta>Tesco>Na dąbrowskiego>Dworzec PKS>po kumpla> i wracamy na Marszałkowską>Warszawska i tak jedziemy 35-40km/h tunel aero mi robił skuter.
Do kumpla po statyw, na Żwirownię jak zwykle bardzo, bardzo powoli, powrót podobnie. Po burzy ja rowerem, kumpel skuterem. Dom>Głogów>Wysoka Głogowska>Tajęcina>droga obok lotniska>Rogoźnica>Lipie>Wola Cicha>Niwa>Bór>Basen>Na obwodnice>Dom Poniżej 25km/h na treningu(nie wiem do czego, no ale) nie schodziłem, starałem się trzymać 30km/h i ta sztuka się udała przez większość trasy.
Przeważnie asflalt, teren lubię ale w miarę suchy, za to błoto uwielbiam tylko jak jestem uwalony na całego, nienawidzę jak mam przejechać po błocie tylko kilkadziesiąt metrów=stracony czas na mycie roweru.