z 20 dni bez wsiadania na rower, 1x do sklepu to jakbym się uczył jeździć. 2x do sklepu już przyzwyczajenie, ale jak pojechałem trochę dalej tak 40 trzymać przez 2km to nogi !@#$%^&*
Do szkoły bo zaspałem, a pogoda była dobra to wolałem jechać rowerem jak biec na autobus ponad 1km. Na początku pocisnąłem ok. 40 to mało się nie udusiłem tak mi powietrza momentami brakowało. Powrót ze SQL niemal tragiczny bo strasznie nie chciało mi się wracać. Później kumplowi naprawić kompa
Do Szkoły to tam nie pamiętam za wiele, wiem, że było "dość" zimno rano, po południu zresztą też :P Później jeżdżenie rowerem z plecakiem, antenami, rurami itd. i robienie tego. 23 z hakiem gdzieś a ja musiałem na swój dach wejść :D Patrze co tu za zabezpieczenie by porobiło, bo jak by tak z dołu przyszli zobaczyć to by mnie zaje****, więc tak w razie W żeby darcia nie było zabrałem... wąż strażacki, jedna część do siebie, do belki i wio na dach ;) A na drugim dachu o spadzie 45 stopni kumpel siedzi bez zabezpieczenia :D Poszedłem spać chyba gdzieś przed 2, wstałem 4:30 ? I 5:35 z buta na osiedle słoneczne na MPK :P W szkole po WFach zaczęło mnie zmagać to sobie jebnąłem 5 kopiko na raz i do tej pory jakoś idzie.
Montowanie masztu pod anteny WiFi, sklep i takie tam pierdoły z tym związane. Vmax zrobiony na skręcie na drogę do mojego domu, gdzie kończy się asfalt i zaczyna szuter/pojedyńcze kamienie :P Uślizg obu kół, ale do siatki było jeszcze z 0.5m :D
Siostra jechała do Rzeszowa to mnie podrzuciłą pod rondo Jana Pawła II w Rzeszy, później rowerem i powrót od Atlantydy za ogórkiem, w Głogowie przesiadłem się na Kolbe ale chciał zobaczyć czy się utrzymał i cisnął do spodu ^^ Rzeszowska, Wąska droga a ten śmiga do spodu, a ja jechałem tylko do wyjazdu z tego, bo dalej pod górę i nie ma sensu próbować gonić autobusu, który dymi jak pociąg w Harym Potterze ^^
Z Mietkiem na Żwirownie, ale nam ją zepsuli no i nie mogliśmy wskoczyć do naszego "uzdrowiska" :D Na Lipiu za dużo ludzi i nasza miejscówka zajęta to coś my pojeździli, wewaliłem się w głeboki piach i jakoś przejechałem :P Tylna opona już zdarta to nie bardzo szło.
Przeważnie asflalt, teren lubię ale w miarę suchy, za to błoto uwielbiam tylko jak jestem uwalony na całego, nienawidzę jak mam przejechać po błocie tylko kilkadziesiąt metrów=stracony czas na mycie roweru.