Do Rzeszowa PKSem, "kulega" rowerem darł, do NSB po rower, luzów nie ma, amorek chodzi świetnie. 40 zł za tę usługę, spotkanie z "kulegą" pod Wielką i powrót do domu. No i później jazda, GPS mnie denerwował bo mu coś nie pasowało(albo sygnał, albo coś z komunikacją BT) to go wyłączyłem. Trasa: Styków>Widełka>Kolba>Sędziszów>kierunek Krk>obwodnica>w kierunku Rzeszowa>obwodnica Rzeszowa od Krakowskiej do Ronda Pobitno>Wiadukt Tarnobrzeski>Warszawska>Dom. Wersja sport w wykonaniu "kulegi" od Sędziszowa do Świlczy, z tyłu się czasami trudno jechało. Na obwodnicy w Sędziszowie, Ukrainiec TIRem śmigał i to równo, wziął taki łuk, aby nas ominąć, że myślałem, iż przejedzie się po tych wszystkich ostrzeżeniach o skręcie, ale jakoś udało mu się tego uniknąć.
Sklep, Do "kulegi", miało być południe a poszła północ. Diagnostyka roweru, dalej coś strzela, zamiana pedał? Dalej strzela :/ Poręby Wolskie czy coś takiego, Dzieweczka wiek ok: 14 lat, Prowadzi Ukrainę, mijamy, "kulega" pomagamy ? moja odpowiedź to była chyba: a no można, hamulce, nawrót "kulega":Może pomóc, dzieweczka: "Może" ^^ Raz, dwa, mała moja pomoc w postaci trzymania rowerka w górze, łańcuch pospadał i się trochę wciął, nałożenie, oczywiście jak to bywa mało naciągnięty, poszła rada, aby jej ktoś tylne koło bardziej w tył przesunął i jedziemy dalej. Po terenie czasami prędkość 30+ i po dołach, poszła tylna dętka "kuledze". Od Kamienia siedliśmy chyba chwilę na PKSa, później w Sokołowie ja siadłem, kolega pojechał dalej, mijamy go(PKS i JA mijaliśmy "kulege"), udało mu się podłączyć, ciągnęliśmy tak chwilę, na którymś podjeździe ja odpadłem choć może bym i się utrzymał, "kulega" darł dalej, zjazd, przystanek, On odpuszcza a ja czekam na PKSa :P I powtórka, tylko, że tym razem kierowca na 80% nie jechał szybko obok niego i bez problemu jechaliśmy nadal we dwóch. Tak jeszcze chwile i na końcu zjazdu, kierowca do spodu i nas zgubił. Zapomniałem migotek, więc jechałem z przodu, większa połowa trasy obok siebie. Brakuje jedynie 6.5km w tym miesiącu aby wyjść 50km/dzień i przynajmniej 50km/dzień postaram się zrobić. Jutro od 9-10 w Rzeszowie, zostawiam rower w NSB i przegląd amorka i likwidacja luzów na sterach, a ja pewnie sobie będę chodził za książkami, szkoda, tylko, że ma padać i będę chodził sam. Trasa:
Sklep, Rzeszów z "kulegą" jego sprawy, później moje(optymalniejsza trasa), Lary Zębatka na Hetmańskiej. Przesmarowanie całej korby(często się trochę śmiali, bo ja nie w temacie co tam dokładniej w środku jest i do jakich części da się to rozbierać). Amorek - odesłanie do NSB(Lecha :D) No i luzy na kierownicy. W NSB podobnie, szybka diagnoza amora, za stery i korbe = 60zł, za amorek także, no chyba, że częściowa rozbiórka to 50%. Umówiony na środę, 5.08.2009. "kulega" mówił, że za 60 zł to się nie bardzo opłaca(korba/stery), pomyślał coś, ja się poszedłem dopytać jak się to dokładniej rozkręca czy trzeba jakieś klucze(raczej nie trzeba). No to pojechaliśmy prosto do "kulegi" rozbieranie, łożyska maszynowe wydarte, później się okazuje, że ich za bardzo nie kupi. "Kulega" wrócił, to rozedarł te łożyska i tak przesmarował. Dzisiaj potestuje.
Powrót z Rzeszowa, za TIRa "kulega" odpuścił, a ja dre dalej, za chwile patrze, lewy kierunek i wymijamy ciężarówkę" coś jeszcze bym dalej pociągnął ale kierowca śmiesznie jeździł(gaz/hamulec).
Żwirownia z składzie pełnym oprócz Mietka bo siedział u swojej "Pani". Cineq, Kicaj, Boniek, Ryta Chwile wyrzucania, wygłupów, pływania i "lookania" bo było na co patrzeć :P Później z Mirkiem i Kamilem chcieliśmy popatrzeć na niemal legalne wyścigi, ale niestety kiepska organizacja(nic na 100% i nie wiadomo która godzina), rodzice ciągle wydzwaniali do nich to Mirek pojechał po pizzy, ja z Kamilem jeszcze tam pojechałem ale nic nie było po za paroma autami, które też oczekiwały tego co my. Powrót do domu.
Z Mietkiem na Lipie, nasze miejsce zajęte, więc go wydarłem na przeciwko gdzie jest nie tylko zakaz kąpielu ale i także zakaz wjazdu. 3 psy uwiązane, to nic jedziemy :) Mi idzie gładko, Mietek cieniutkie oponki to ciężko mu idzie, zaraz się odwracam a tu 4 psy z czego jeden duży. Bania co robić, uciekać czy pomóc Mietkowi i szanse na to, że jeszcze przypadkiem mu drogę zablokuje, zwolniłem i tylko obserwowałem sytuację ale psy odpuściły. Mietek przestraszony a nad moją głową jakiś ptak skrzeczy ^^ W ciągu 3min było ich już ok. 10-15, a 3-4 krążyły nad naszymi głowami(30-40m dalej gniazdo ich). Mietek mówi wracamy, ta sama droga, jak tylko zobaczyłem psy to spód po piachach, 30-40km/h a piaskiem spod kół rzuca strasznie... Mietka znowu psy straszą ale żaden nie podbiega na tyle blisko aby go ugryźć i psy odpuszczają. Przejazd skrótami na Budy, parę skoków, krótkie pływanie i do domu. Chwile w domu czasu na przebranie i na pizze z Mirkiem.
Żwirownia w składzie: Mietek, Cineq, Kicaj. Ustawiony miałem opis o chęci jazdy na bike, "kulega" dzwonił czy już pojechałem czy dopiero jadę, 20:40 to gdzieś był wyjazd. Kłapówka, asfalt kiepski, werynia także miejscami tragedia, tak to tak źle nie było. Trasa:
Chciałem się odpryskać i zachciało mi się tak jakoś 5m od rowera, idę idę bach :D i leże w rowie, ujebany błotem i poparzony przez pokrzywy. Do Tesco musieliśmy zdążyć przed północą, bo "kulega" miał sprawę.
Żwirownia powrót, z reguły taką trasą jeździmy. http://www.everytrail.com/view_trip.php?trip_id=290664 Jazda: Mirek oczywiście skuterem, a ja z reguły za nim. http://www.everytrail.com/view_trip.php?trip_id=290650
Miało być krótko i szybko, zrobiło się wolno i długo ;) Pożyczyłem GPSa i zapisywałem trasę w TrekBuddy, szkoda, że nie mogę tego programu minimalizować :/ Nie wiem czemu dopiero zachciało mu się łapać sygnał na Zabajce ;/
Przeważnie asflalt, teren lubię ale w miarę suchy, za to błoto uwielbiam tylko jak jestem uwalony na całego, nienawidzę jak mam przejechać po błocie tylko kilkadziesiąt metrów=stracony czas na mycie roweru.